sobota, 9 lipca 2016

One More Chance 4

- On jest pijany.
- Ja pierdole. Znowu?! - krzyknęłam do słuchawki. Dzwonił do mnie jeden z ochroniarzy Michaela.
- Tak, a za godzinę ma spotkanie z adwokatem.
- Boże. Co ten człowiek ze sobą zrobił. - mruknęłam.
- On potrzebuje ciebie.
- Jedyne, czego potrzebuje, to porządnego kopa w jaja. Może wtedy by się otrząsnął.
- Przyjedź.
- Nie da rady przełożyć tego spotkania na inny termin?
- Jedynie na późniejszą godzinę. Tom jest zajęty. Dzwoniłem. Następny wolny termin ma dopiero w przyszłym tygodniu. Jest szesnasta. Na siedemnastą adwokat ma przyjechać do Nibylandii.
- Przełóżcie chociaż o godzinę. Ja tam za chwilę będę. - rozłączyłam się. Położyłam telefon na biurku i zaczęłam się przebierać. Po chwili miałam na sobie luźną bluzkę i szary dres. Na to jeszcze włożyłam czarną kurtkę.
Co ten człowiek odwala? Nigdy nie pił, nie brał leków... Co do cholery się z nim stało? Jeśli się okaże, że alkoholem popijał leki, to go normalnie uduszę.
- Mamo!
- Tak? - usłyszałam głos rodzicielki.
- Zajmiesz się małą? Ja muszę pojechać do Michaela.
- A coś się stało?
- Debil się napił, a zaraz ma bardzo ważne spotkanie.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem mamo - powiedziałam, ucałowałam swoje dziecko i wyszłam z domu.
Pół godziny później stałam już przed drzwiami Nibylandii. Cały dom był oświetlony. Zaczęłam pukać. Po minucie Miko otworzył drzwi.
- Gdzie on jest? - mruknęłam.
- Śpi. - powiedział i wpuścił mnie.
- Udało się przenieść spotkanie na późniejszą godzinę? Adwokat ma tutaj przyjechać? - zdjęłam kurtkę i podałam ją mężczyznie.
- Tak.
- Idź do kuchni, zrób mocną kawę i coś do jedzenia. Ja go zaraz obudzę. - stanęłam przed naszą sypialnią. Powoli, cicho uchyliłam drzwi. Do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu. Mimowolnie zakryłam twarz. Wchodząc do pokoju zauważyłam walające się po podłodze sterty gazet. Przy szafce leżało parę butelek po wódce.
Wzięłam pierwszą lepszą gazetę i zaczęłam czytać. Na pierwszej stronie było zdjęcie Michaela i podpis- Jackson pedofil. W tej chwili zrozumiałam go. To go bolało. Brał leki, żeby zapomnieć. W tej chwili byłam w stanie mu wybaczyć to, co mi zrobił.
Spojrzałam na swojego męża. Spał odwrócony do mnie tyłem. Podeszłam do niego.
- Michael... - szturchnęłam go lekko. Nic. - Mickey...wstawaj... - ściągnęłam z niego kołdrę, ale Michael tylko się obrócił na plecy.
Hmm... Jak by go obudzić? Kubeł zimnej wody! Dobre.
No cóż... Nigdy tego nie robiłam. Przepraszam Michael.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, jak pomyślałam, tak zrobiłam.
- Co tu się kurwa... - momentalnie usiadł.
- No wreszcie królewicz raczył się obudzić.
- Niedobrze mi... - szybko podsunęłam mu wiaderko pod brodę. Zaczął wymiotować.
- Ja naprawdę przepraszam... - powiedział.
- Później o tym porozmawiamy. Teraz trzeba ciebie ogarnąć. - zaczęłam zbierać wycinki. Na wszystkich był Michael.
- Pedofil. - usłyszałam.
- Co?
- Powinienem umrzeć. Nie zrobiłem tego, ale dla wielu ludzi już jestem stracony. - mruknął.
- O nie. Nie poddasz się. Nie pozwolę na to!
- Ja już nie mam siły... - odłożył wiaderko i ponownie się położył.
- Jesteś niewinny?
- Tak.
- To nie pierdol, że nie masz siły. - podeszłam do parapetu i otworzyłam wszystkie okna. - Wstawaj. Za chwilę będzie tutaj adwokat.
- Zapomniałem... - posłusznie podniósł się z łóżka.
- Dojdziesz sam do łazienki, czy mam Ci pomóc?
- Nie. Dam sobie radę. - wziął wiaderko i wyszedł z pokoju. Ja tymczasem wyrzuciłam gazety, butelki i usiadłam na łóżku.
Wreszcie te pomieszczenie normalnie wygląda. Jak oni mogą go tak oczerniać? No jak? Jest niewinny...
- Już?
- Tak. Jak wyglądam? - był w samym szlafroku.
- Okropnie. Zresztą...jak zwykle.
- Wiesz co? Wielkie dzięki. - usiadł obok mnie. - Ja nie wiem... Jak tak można? - schował twarz w dłoniach. Wiedziałam co czuł. - Piszą, że jestem śmieciem, potworem, że nie powinienem żyć. Robią wszystko, byleby mnie zniszczyć. Co ja im takiego zrobiłem?
- Wszystko będzie dobrze. Wygrasz to. - do moich uszu dobiegło łomotanie. Po chwili zza drzwi wyłoniła się głowa ochroniarza.
- Lada moment adwokat przyjedzie, a jedzenie i kawę położyłem w salonie.
- Dobrze. Zaraz wyjdziemy.
-Ale ja nie jestem głodny. - mój mąż zaprotestował.
- Musisz coś zjeść.
- Nic nie muszę.
- Zjesz. - zaczęłam się z nim kłócić.
- Nie.
- Tak.
- Nie. - uśmiechnął się. I o to mi chodziło.
- I tak zjesz. - wyszczerzyłam ząbki w szczerym uśmiechu.

Wstałam i wyjęłam z szafy czerwoną koszulę i czarne spodnie. Rzuciłam te rzeczy Michaelowi i wyszłam, żeby mógł się w spokoju ubrać. Udałam się w stronę salonu. Wszystko było idealnie przygotowane. Pozostało tylko czekać na przyjazd adwokata.

****
Walka.
Chcę walczyć. Muszę wygrać. Dla rodziny. Dla fanów. Dla wszystkich.
M

uszę coś z tym zrobić. Będzie trudno, ale muszę odzyskać rodzinę...

- Zostań dzisiaj ze mną. - powiedziałem stając obok swojej żony.
- A mam jakieś inne wyjście? - zapytała. Staliśmy w wejściu do domu. Zbliżała się godzina dwudziesta. Na dworze było już ciemno, zimno, a na dodatek zaczął padać obfity deszcz. - Muszę tylko zadzwonić do mamy, żeby zajęła się dzieckiem. - westchnęła delikatnie opierając głowę na moim ramieniu.
- Wybaczysz mi? Ja...ja się zmienię. - objąłem ją ramieniem. Odpowiedziała mi cisza. - Mała? - zero odzewu. Chyba zasnęła... Spojrzałem się na nią. Miała przymknięte powieki. Podniosłem kobietę. Momentalnie obiema dłońmi objęła moją szyję.

*
Usłyszałem krzyk. Powoli otworzyłem oczy. Pokój był oświetlony przez małą lampkę nocną.
- O Boże... - moja żona płakała. Siedziała skulona na łóżku.
- Co się stało? - zapytałem przysuwając się do Kate.
- Nic.
- Koszmar?
- Tak. Śniło mi się,  że oni mnie znowu znaleźli...i...
-Spokojnie. To tylko sen. - zacząłem gładzić ją po plecach. - Nic ci nie mogą zrobić, bo mają sądowy zakaz zbliżania się do ciebie. - pocałowałem ją w czoło. Moja żona przytuliła się do mnie.
- Em... Kicia? - mruknąłem, kiedy poczułem jej dłoń pod swoją koszulą.
-Mhm...Co?- jej dłoń powoli kierowała się ku dołowi.
-Co Ty robisz?- odkleiła się ode mnie.
-Wiem, że tego chcesz..- usiadła na moich kolanach, przełknąłem głośno ślinę.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłam..- wymruczała składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi, przymknąłem oczy odchylając lekko głowę w tył z rozkoszy. Tak bardzo brakowało mi tego brakowało...Dotknąłem jej rozgrzanego policzka i musnąłem delikatnie jej wydatne usta. Nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Językiem pieściłem jej podniebienie, a ręce zsunąłem z pleców na pośladki słysząc w nagrodę jej ciche mruczenie. Oderwała się niechętnie ode mnie, ale tylko po to by zająć się pozbawieniem mnie koszuli, rozpinając guziki za każdym razem całowała mnie czule w usta. Po chwili flanelowy materiał leżał na podłodze tak samo jak  jej koszula nocna. Podniecenie w moich spodniach urosło jeszcze bardziej gdy Kate zaczęła szurać paznokciami po skórze na moich podbrzuszu, czułem że zaraz nie wytrzymam i dosłownie rzucę się na nią, ale po chwili postanowiłem się jednak nie spieszyć. Chciałem delektować się wspólną chwilą, chciałem żeby ta noc była wyjątkowa. Zwinnie przewróciłem ukochaną na plecy. Wpiłem się nieco nachalnie w jej usta na co przyciągnęła mnie jeszcze bliżej siebie zaplatając ręce na moim karku. Ustami schodziłem coraz to niżej, dotykałem i pieściłem każdy milimetr jej wijącego się z rozkoszy pode mną ciała. Była cała rozpalona, jej skóra aż parzyła. Słyszałem jak jej oddech coraz bardziej przyspiesza, jak zaczyna cichutko dyszeć, co było jak miód na moje uszy. Serce w mojej piersi też przyspieszyło swój rytm, jakby chciało wyskoczyć. Dawno się tak nie czułem, przy żadnej kobiecie się tak nie czułem. Za każdym razem gdy ją dotykałem czułem ten prąd przechodzący przez jej ciało. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca, cięższa, trudna wręcz do zniesienia. Kate zaczęła szeptać mi do ucha różne rzeczy, prośby jak i fantazje. Mruczała zniecierpliwiona co spowodowało uśmiech na mojej twarzy.
-Mmm...Michael błagam...- pociągnęła mnie za włosy chcąc tym bym zaprzestał tortur na jej ciele, ale ja nie mogłem się powstrzymać. Było tak kuszące, tak pociągające, słodkie, idealne...Nie mogłem się mu oprzeć. Widząc, że nie mam zamiaru się z niczym spieszyć zsunęła spodnie z moich bioder. Przyciągnęła mnie mocno za pośladki i w tym momencie złączyłem nasze ciała w jedność. To było cudowne uczucie czuć ją znowu, słyszeć westchnienia, czuć ciepły oddech na twarzy. To uczucie na które czekałem naprawdę długo. Czułem jak wszystko rozsadza mnie od środka, jakbym miał zaraz eksplodować. Tylko ona potrafiła wywołać u mnie taki stan. Starałem się być czuły i delikatny mimo wszystko, szanowałem ją, była moją żoną, a nie panienką na jedną noc.
-Och Kate...- zdołałem tylko wymruczeć wprost do jej ucha, czułem jak momentalnie zadrżała na dźwięk mojego głosu. Czułem się jak w tańcu, ta sama adrenalina, te same emocje, te same uczucia całkowitego spełnienia. I ten błogi stan który ogarniał mnie na koniec tak jak i tutaj. Upadłem delikatnie na jej klatkę piersiową, która bardzo szybko opadała i podnosiła się. Byłem zmęczony, ale spełniony. Zacząłem całować jej wilgotną skórę na piersiach by po chwili dojść do nabrzmiałych i lekko sinych ust, które aż prosiły się o pocałunek co też zrobiłem.
-Kocham cię.- wyznała odrywając się ode mnie. Oparłem czoło o jej i spojrzałem głęboko w jej ciepło czekoladowe oczy, które były przepełnione miłością. Uśmiechnąłem się delikatnie dotykając kciukiem jej dolną wargę.
-Ja ciebie bardziej.

****

Baaasiuu jeszcze raz Ci dziękuję :**

Anomimki... Ukażcie się. Ja nie gryzę.  :)

8 komentarzy:

  1. Zajrzałam tu pierwszy raz, bo szukam blogów z fanfiction o Michaelu i nie ogarniam jeszcze całej historii, ale powiem ci, że bardzo podoba mi się to, jak konstruujesz dialogi. Są takie szczere, prawdziwe, bez patosu, skomplikowanego słownictwa i zdań długości chińskiego muru, z dwunastoma metaforami w pakiecie. No i podoba mi się też to, że jest tu Whitney, a nie jakaś Taylor Swift, Selena Gomez, czy inny twór wyprodukowany w show Disneya, albo co gorsza w fabryce tworów plastikowych. :) (Od razu mam apel do wszystkich osób, które pragnę z powodu tego zdania wywoływać gówno-burzę, bo np. kochają Swift - Dajcie sobie spokój. Wyluzujcie. :D)
    Jakaś ładna, sensowna kobieta, na którą się miło patrzy i która się miło kojarzy.
    Jak znajdę chwilę, to przeczytam resztę wpisów u ciebie, bo narazie jestem zalatana, bo gorączkowo poszukuję pracy.
    Zapraszam przy okazji do mnie. :) Również prowadzę bloga z fanfiction o MJ'u. (Troszę go zaniedbałam, ale planuję w tym tygodniu dodać drugi rozdział).
    dreaming-of-you-mj.blog.pl

    Pozdrawiam serdecznie.
    Jak ogarnę całość, to moje komentarze z pewnością będą się bardziej trzymać kupy.

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam!
    Osz dawno mnie tu nie było. Szczerze, nie mam żalu do Miśka o nic. To normalne, że cierpi i powoli jego psychika wysiada.
    Co do Kate, to według mnie dobrze, że zrozumiała go. W sumie to wcześniej powinna z nim porozmawiac, a nie spierdalać. No cóż, takie są kobiety ;)
    Weny i wstawiaj nn!

    /Buziaki
    Martysia ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Wybacz to opóźnienie w komentowania.
    Teraz jednak jestem i zabieram się za komentowanie.
    "On jest pijany.
    - Ja pierdole. Znowu?! "
    Podałam! Dopiero zaczęłam czytać a już miałam miałam zaciesz.
    Który znikł jak przeczytałam ten moment gdy Kate znalazła gazety.
    Ja do dziś nie potrafię sobie wyobrazić tego co czuł Michael. Przechodził przez prawdziwe piekło pomimo iz był niewinny.
    Teraz idę do Kate dobrze ze go zrozumiała i przyjechała. Michael teraz ja potrzebuje.
    Rozdział wyszedł ci jak zwykle świetnie.
    Przepraszam jak wkradły się błędy.
    Pozdrawiam
    KateHiro

    OdpowiedzUsuń
  4. Czeeeeść.
    W końcu postanowiłam to wpaść, przeczytać i zostawić komentarz. Szczerze, cała historia to naprawdę dobry pomysł.
    Rozumiem Michaela, miał prawo się załamać. Niektóre rzeczy przekraczają granice i ciesze się, że Kate to wreszcie zrozumiała. Trzeba było chociaż iść do kiosku lub obejrzeć wiadomości i już by wiedziała szybciej.
    Wstawiaj szybko rozdział!
    -Pozdrawiam, KaraMJ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Heeeeej! Nadrobiłam zaległości, jak się ciszę! Wywołujesz u mnie wiele emocji, od uśmiechu po wzruszenie. Super, że Kate go zrozumiała, w końcu, bo z nami kobietami to różnie jest. I cieszę, że dała mu szanse, a nie ze znowu uciekła. Podoba mi się to!

    U mnie pojawił się kolejny rozdział, także serdecznie zapraszam do komentowania :)
    http://kryminalne-opowiesci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to się mówi... Wejście smoka zza chasioka.
    Jestem, wróciłam i nadrabiam. Sporo tego jest ale cóż damy radę.
    Niesłuszne oskarżenia zawsze bolą i to jest najgorsze. Człowiek wtedy cierpi, nie wie co z sobą zrobić. Zastanawia się czy jest sens żyć dalej. Mike ma dla kogo żyć i niech się nie poddaje. Rozumiem jego chwilę słabości. Czasami alkohol jest jedynym sposobem by zapomnieć choć na chwilę. Jedną ulotną chwilę. Potem i tak wszystko wróci, ale warto choć przez chwilę poczuć się wolnym od jakichkolwiek cierpień.
    Z tego co widzę to Kate nieźle wzięła Michasia w obroty. Ale to dobrze. W końcu ze sobą rozmawiają i wszystko jest na jak najlepszej drodze do szczęścia. Jeszcze tylko załatwią parę spraw i szczęście jest już blisko. No chyba, że ktoś lub coś zamąci ten spokój, co jest prawie pewne.
    Co wy ze mną robicie, że tak ckliwie zaczynam pisać?
    Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci dużo weny i czekać na następną.
    Pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  8. No nareszcie! 😁 Boże, jak to dobrze, że się pogodzili 😊 Kate powinna być przy Michaelu, wspierać go w tak ciężkich dla niego chwilach, a nie uciekać i zostawiać go samego -.- Mike potrzebuje jej miłości, to widać 😳 Liczę na to, że w końcu wszystko pięknie się ułoży, Michaela uniewinnią i będzie jak dawniej.
    Widzisz, obiecałam Ci, że przeczytam wszystkie rozdziały i dotrzymałam słowa 😘 Zapraszam do siebie: marzeniasiespelniajamjj.blogspot.com
    Z niecierpliwością czekam na nexta, pozdrawiam i weny <3

    OdpowiedzUsuń