- Możemy poro...
- Nie!
- Proszę...
- Powiedziałam nie! - zamknęłam drzwi. Dzień w dzień to samo. Kwiaty, przylepiony uśmiech i przeprosiny. Miałam już tego dosyć...
- Kto to był? - usłyszałam głos swojej matki. Odwróciłam się.
- Wiesz kto. - mruknęłam i poszłam do kuchni. Pomieszczenie było małe, ale przestronne. Dwa duże okna i białe szafki. Podłoga była wyłożona czarnymi płytkami, a tuż obok drzwi stał duży, czarny stół z białymi krzesłami.
- Odpuść mu. Widzisz jak się stara.
- Tak samo jak mój ojciec. Pamiętasz? Było tak samo. Bił, następnego dnia przepraszał, a potem znowu się denerwował. Ja nie chcę tak żyć.
- Michael jest inny. - matka usiadła przy stole, natomiast ja podeszłam do okna. Widok z niego był przepiękny- panorama miasta. Ludzie, niczym mrówki poruszali się po ulicach. - Skąd w tobie taka zmiana? Przecież go nie lubisz. Nie wiesz, czy nadal bierze leki, czy przestał. - mruknęłam wpatrując się w zachód słońca.
- Ale mam oczy. Z nałogu nie jest łatwo wyjść. Sam sobie nie poradzi. Widzę jak się stara. Codziennie sterczy pod drzwiami, a Ty mu dajesz kosza.
- Masz mnie i małej już dosyć, prawda? - uśmiechnęłam się. - Za długo tutaj siedzimy?
- Zdecydowanie. - powiedziała. Obie zaczęłyśmy się śmiać, co trochę rozluźniło atmosferę. - Dwa tygodnie to za dużo.
- Zawsze byłaś na nie. - odwróciłam się, opierając dłonie na blacie. - Nie lubiłaś go, a teraz co? Nagła zmiana?
- Nadal go nie lubię. - uśmiechnęła się. - Jest dla ciebie za stary, ale zmienił się. To widać.
- Nie mamo. Nie wybaczę mu tego, dopóki on na serio się nie zmieni. Myśli, że jedno przepraszam wszystko naprawi. Kocham go, ale przesadził. Przecież on chciał mnie uderzyć.
- Ale nie zrobił tego.
- Bo w domu był jego brat. Gdyby nie jego obecność, to jestem pewna, że Michael by dał mi w twarz. Jest taki sam, jak mój ojciec. - wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu stała mała ubrana w fioletowe piżamki. W dłoniach trzymała różową zabawkę. - Dziecko. Czemu nie śpisz? - mruknęłam.
- Dzie jest tatuś? - przytuliła się do swojego misia.
- Tatuś jest u siebie w domu. - chciałam wziąć Charlie na ręce, ale dziecko zaczęło mi się wyrywać.
- Ja chcę do taty!
- Posłuchaj kochanie. - przykucnęłam. - Tatuś teraz musi odpocząć. - dziwnie się czułam kłamiąc.
- Kiedy przyjedzie?
- Nie wiem. - pocałowałam ją w główkę. - Chodź. Teraz pójdziemy spać. - złapałam córeczkę za rękę.
*
Usłyszałam dziwny huk. Ktoś dobijał się do drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i założyłam różowy szlafrok. Zapaliłam lampkę i spojrzałam się na zegarek. Była trzecia w nocy. Słyszałam, jak moje dziecko niespokojnie wierciło się w łóżeczku. Powoli, nie chcąc obudzić Charlie wyszłam z pokoju. Wyszłam na korytarz. Uporczywe pukanie dochodziło zza drzwi wejściowych. Otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Michael. Był pijany.
- O! No wreszcie. - próbował przejść przez próg, jednak nadmiar alkoholu sprawił, że mój mąż nie zauważył wzniesienia i runął jak długi na podłogę.
- Wstawaj! - pomogłam mu stanąć na nogi.
- Muszę...do...łazienki... - wyjęczał. Zaprowadziłam go tam. Był tak pijany, że nie mógł sobie poradzić z rozporkiem od spodni. Minęło sporo czasu, kiedy Michaelowi wreszcie udało się załatwić. - Ile wypiłeś? - zapytałam, kiedy wyszedł. - Troszkę. - wymamrotał.
" No cóż... Nie puszczę Ciebie w takim stanie... "
Zaprowadziłam go do mojego pokoju. Był on stosunkowo mały. Moje łóżko, łóżeczko małej, kojec, szafa i biurko z komputerem.
- Rozbieraj się - usiadłam na łóżku. Mój mąż ledwo trzymając się na nogach, próbował zdjąć z siebie koszulę. Miałam z niego niezły ubaw. Dobre dziesięć minut zajęło mu odpinanie dwóch guzików.
- Pomóż. - podszedł do mnie i nachylił się. Chyba miał zamiar mnie pocałować. Jednak ja odwróciłam głowę, co spowodowało, że Michael znowu stracił równowagę i padł na łóżko. Po chwili usłyszałam głośne chrapanie. Obróciłam mężczyznę na plecy i zaczęłam zdejmować z niego garderobę. Pod jasnoniebieską koszulą miał białą podkoszulkę. Dłońmi delikatnie dotykałam jego ramiona i tors. Moje palce zjechały w dół, napotykając pasek od spodni. Przygryzłam dolną wargę.
Michael wkurzył mnie, to fakt, ale widząc jego ciało chciałam mu przebaczyć.
Nie. Nie możesz tego zrobić. Musi mieć nauczkę.
Racja. Kara musi być.
Zajrzałam do łóżeczka. Mała słodko spała. Zajęłam się zdejmowaniem spodni, kiedy to z jednej kieszeni wypadł pojemniczek. Spadł na podłogę i potoczył się pod same drzwi.
- Demerol. - przeczytałam etykietę jednocześnie podnosząc rzecz. Ta nazwa była dla mnie nowa. Podeszłam do komputera. Demerol... Demerol... - Lek przeciwbólowy, o działaniu narkotycznym. Nadużywanie tego leku może prowadzić do uzależnienia. - przeczytałam po cichu. W tym momencie zrozumiałam, że Michael ma problem. I to bardzo duży.
Ale czy takie uzależnienie może prowadzić do tego, abym była przez Michaela bita? Raczej nie.
Wyłączyłam urządzenie, zgasiłam lampkę i położyłam się obok męża.
*****
Moja głowa. Umieram. Pomocy. Tępy ból rozsadzał moją czaszkę od środka. Nienawidzę tego... Boli... Kurwa jak boli...
Usłyszałem ciche szuranie. Otworzyłem lekko oczy. Nie byłem u siebie. Musiałem przyjść do Kate, a raczej do jej matki. Podniosłem lekko głowę. Pościel była czysta. Odetchnąłem z ulgą.
- Tatuś? - poczułem jak ktoś wdrapywał się na łóżko.
- Tak mała? - posadziłem ją na swoim brzuchu.
- Wróciłeś do nas? - jak na prawie trzylatkę była niezłą gadułą. Kochana...
- Jak mamusia będzie chciała. - kąciki ust Charlie podniosły się w górę tworząc przepiękny uśmiech. - Idź po nią. - powiedziałem zestawiając dziecko na podłogę. Mała natychmiast pobiegła do drzwi, a ja mogłem jeszcze przez chwilę wygodnie leniuchować.
- O. Wstałeś. Ubierz się, posprzątaj łazienkę i możesz wracać do siebie. - wydawała się być zadowolona.
- Głowa mnie boli... - spojrzała się na mnie i wyszła z pomieszczenia. Po minucie wróciła trzymajac w dłoniach szklankę wody i tabletkę.
- Masz.
- Proszę. Porozmawiajmy... - jęknąłem biorąc tabletkę.
- Nie mamy o czym. - stanęła do mnie tyłem. Mogłem dokładniej przyjrzeć się jej strojowi. Miała na sobie pomarańczową bluzkę odsłaniającą płaski brzuszek, a tak chciałem, żeby nie chudła... Przekręciłem się lekko. Szmatka była obcisła. Zdecydowanie za obcisła. Na tyłku miała krótką, czarną mini. - Kochanie...
- Nie mów tak do mnie. - podeszła do szafy, a ja głośno przełknąłem ślinę. Kate była idealna. Ten strój i makijaż doprowadzały mnie do szału. Gdyby nie to, że nie jesteśmy sami, to bym się na nią rzucił... O nie... Odwróciła się w moją stronę. Jej biust... Marzenie. W tej chwili poczułem, że moje majtki robią się coraz ciaśniejsze. Przewróciłem się na bok, nadal wpat się w kobietę.
Musiała zauważyć mój maślany wzrok, ponieważ schyliła się tak, że jej piersi były na wysokości mojej głowy. Chciałem ich dotknąć. Już wyciągnąłem dłoń, ale Kate się wyprostowała.
- Ja wiem, że zrobiłem źle... - starałem się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie. - zmieniłem się. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wezmę tego świństwa.
- Taak? A to, to co to jest? - rzuciła na pościel pudełko. Ech. No tak. Zapomniałem o tym.
- Ja już nie biorę. Jestem czysty. Uwierz mi. Te tabletki miałem wywalić. Jeszcze raz powtórzę: nie biorę.
- A ja ci nie wierzę. Nie po tym wszystkim...
- Przecież wiesz, że bym nigdy w życiu ciebie nie uderzył...
- Jednak chciałeś to zrobić.
- Ale nie zrobiłem.
- Bo był obok nas twój brat.
- Zaufaj mi.
- Nie potrafię...
- Nie!
- Proszę...
- Powiedziałam nie! - zamknęłam drzwi. Dzień w dzień to samo. Kwiaty, przylepiony uśmiech i przeprosiny. Miałam już tego dosyć...
- Kto to był? - usłyszałam głos swojej matki. Odwróciłam się.
- Wiesz kto. - mruknęłam i poszłam do kuchni. Pomieszczenie było małe, ale przestronne. Dwa duże okna i białe szafki. Podłoga była wyłożona czarnymi płytkami, a tuż obok drzwi stał duży, czarny stół z białymi krzesłami.
- Odpuść mu. Widzisz jak się stara.
- Tak samo jak mój ojciec. Pamiętasz? Było tak samo. Bił, następnego dnia przepraszał, a potem znowu się denerwował. Ja nie chcę tak żyć.
- Michael jest inny. - matka usiadła przy stole, natomiast ja podeszłam do okna. Widok z niego był przepiękny- panorama miasta. Ludzie, niczym mrówki poruszali się po ulicach. - Skąd w tobie taka zmiana? Przecież go nie lubisz. Nie wiesz, czy nadal bierze leki, czy przestał. - mruknęłam wpatrując się w zachód słońca.
- Ale mam oczy. Z nałogu nie jest łatwo wyjść. Sam sobie nie poradzi. Widzę jak się stara. Codziennie sterczy pod drzwiami, a Ty mu dajesz kosza.
- Masz mnie i małej już dosyć, prawda? - uśmiechnęłam się. - Za długo tutaj siedzimy?
- Zdecydowanie. - powiedziała. Obie zaczęłyśmy się śmiać, co trochę rozluźniło atmosferę. - Dwa tygodnie to za dużo.
- Zawsze byłaś na nie. - odwróciłam się, opierając dłonie na blacie. - Nie lubiłaś go, a teraz co? Nagła zmiana?
- Nadal go nie lubię. - uśmiechnęła się. - Jest dla ciebie za stary, ale zmienił się. To widać.
- Nie mamo. Nie wybaczę mu tego, dopóki on na serio się nie zmieni. Myśli, że jedno przepraszam wszystko naprawi. Kocham go, ale przesadził. Przecież on chciał mnie uderzyć.
- Ale nie zrobił tego.
- Bo w domu był jego brat. Gdyby nie jego obecność, to jestem pewna, że Michael by dał mi w twarz. Jest taki sam, jak mój ojciec. - wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu stała mała ubrana w fioletowe piżamki. W dłoniach trzymała różową zabawkę. - Dziecko. Czemu nie śpisz? - mruknęłam.
- Dzie jest tatuś? - przytuliła się do swojego misia.
- Tatuś jest u siebie w domu. - chciałam wziąć Charlie na ręce, ale dziecko zaczęło mi się wyrywać.
- Ja chcę do taty!
- Posłuchaj kochanie. - przykucnęłam. - Tatuś teraz musi odpocząć. - dziwnie się czułam kłamiąc.
- Kiedy przyjedzie?
- Nie wiem. - pocałowałam ją w główkę. - Chodź. Teraz pójdziemy spać. - złapałam córeczkę za rękę.
*
Usłyszałam dziwny huk. Ktoś dobijał się do drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i założyłam różowy szlafrok. Zapaliłam lampkę i spojrzałam się na zegarek. Była trzecia w nocy. Słyszałam, jak moje dziecko niespokojnie wierciło się w łóżeczku. Powoli, nie chcąc obudzić Charlie wyszłam z pokoju. Wyszłam na korytarz. Uporczywe pukanie dochodziło zza drzwi wejściowych. Otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Michael. Był pijany.
- O! No wreszcie. - próbował przejść przez próg, jednak nadmiar alkoholu sprawił, że mój mąż nie zauważył wzniesienia i runął jak długi na podłogę.
- Wstawaj! - pomogłam mu stanąć na nogi.
- Muszę...do...łazienki... - wyjęczał. Zaprowadziłam go tam. Był tak pijany, że nie mógł sobie poradzić z rozporkiem od spodni. Minęło sporo czasu, kiedy Michaelowi wreszcie udało się załatwić. - Ile wypiłeś? - zapytałam, kiedy wyszedł. - Troszkę. - wymamrotał.
" No cóż... Nie puszczę Ciebie w takim stanie... "
Zaprowadziłam go do mojego pokoju. Był on stosunkowo mały. Moje łóżko, łóżeczko małej, kojec, szafa i biurko z komputerem.
- Rozbieraj się - usiadłam na łóżku. Mój mąż ledwo trzymając się na nogach, próbował zdjąć z siebie koszulę. Miałam z niego niezły ubaw. Dobre dziesięć minut zajęło mu odpinanie dwóch guzików.
- Pomóż. - podszedł do mnie i nachylił się. Chyba miał zamiar mnie pocałować. Jednak ja odwróciłam głowę, co spowodowało, że Michael znowu stracił równowagę i padł na łóżko. Po chwili usłyszałam głośne chrapanie. Obróciłam mężczyznę na plecy i zaczęłam zdejmować z niego garderobę. Pod jasnoniebieską koszulą miał białą podkoszulkę. Dłońmi delikatnie dotykałam jego ramiona i tors. Moje palce zjechały w dół, napotykając pasek od spodni. Przygryzłam dolną wargę.
Michael wkurzył mnie, to fakt, ale widząc jego ciało chciałam mu przebaczyć.
Nie. Nie możesz tego zrobić. Musi mieć nauczkę.
Racja. Kara musi być.
Zajrzałam do łóżeczka. Mała słodko spała. Zajęłam się zdejmowaniem spodni, kiedy to z jednej kieszeni wypadł pojemniczek. Spadł na podłogę i potoczył się pod same drzwi.
- Demerol. - przeczytałam etykietę jednocześnie podnosząc rzecz. Ta nazwa była dla mnie nowa. Podeszłam do komputera. Demerol... Demerol... - Lek przeciwbólowy, o działaniu narkotycznym. Nadużywanie tego leku może prowadzić do uzależnienia. - przeczytałam po cichu. W tym momencie zrozumiałam, że Michael ma problem. I to bardzo duży.
Ale czy takie uzależnienie może prowadzić do tego, abym była przez Michaela bita? Raczej nie.
Wyłączyłam urządzenie, zgasiłam lampkę i położyłam się obok męża.
*****
Moja głowa. Umieram. Pomocy. Tępy ból rozsadzał moją czaszkę od środka. Nienawidzę tego... Boli... Kurwa jak boli...
Usłyszałem ciche szuranie. Otworzyłem lekko oczy. Nie byłem u siebie. Musiałem przyjść do Kate, a raczej do jej matki. Podniosłem lekko głowę. Pościel była czysta. Odetchnąłem z ulgą.
- Tatuś? - poczułem jak ktoś wdrapywał się na łóżko.
- Tak mała? - posadziłem ją na swoim brzuchu.
- Wróciłeś do nas? - jak na prawie trzylatkę była niezłą gadułą. Kochana...
- Jak mamusia będzie chciała. - kąciki ust Charlie podniosły się w górę tworząc przepiękny uśmiech. - Idź po nią. - powiedziałem zestawiając dziecko na podłogę. Mała natychmiast pobiegła do drzwi, a ja mogłem jeszcze przez chwilę wygodnie leniuchować.
- O. Wstałeś. Ubierz się, posprzątaj łazienkę i możesz wracać do siebie. - wydawała się być zadowolona.
- Głowa mnie boli... - spojrzała się na mnie i wyszła z pomieszczenia. Po minucie wróciła trzymajac w dłoniach szklankę wody i tabletkę.
- Masz.
- Proszę. Porozmawiajmy... - jęknąłem biorąc tabletkę.
- Nie mamy o czym. - stanęła do mnie tyłem. Mogłem dokładniej przyjrzeć się jej strojowi. Miała na sobie pomarańczową bluzkę odsłaniającą płaski brzuszek, a tak chciałem, żeby nie chudła... Przekręciłem się lekko. Szmatka była obcisła. Zdecydowanie za obcisła. Na tyłku miała krótką, czarną mini. - Kochanie...
- Nie mów tak do mnie. - podeszła do szafy, a ja głośno przełknąłem ślinę. Kate była idealna. Ten strój i makijaż doprowadzały mnie do szału. Gdyby nie to, że nie jesteśmy sami, to bym się na nią rzucił... O nie... Odwróciła się w moją stronę. Jej biust... Marzenie. W tej chwili poczułem, że moje majtki robią się coraz ciaśniejsze. Przewróciłem się na bok, nadal wpat się w kobietę.
Musiała zauważyć mój maślany wzrok, ponieważ schyliła się tak, że jej piersi były na wysokości mojej głowy. Chciałem ich dotknąć. Już wyciągnąłem dłoń, ale Kate się wyprostowała.
- Ja wiem, że zrobiłem źle... - starałem się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie. - zmieniłem się. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wezmę tego świństwa.
- Taak? A to, to co to jest? - rzuciła na pościel pudełko. Ech. No tak. Zapomniałem o tym.
- Ja już nie biorę. Jestem czysty. Uwierz mi. Te tabletki miałem wywalić. Jeszcze raz powtórzę: nie biorę.
- A ja ci nie wierzę. Nie po tym wszystkim...
- Przecież wiesz, że bym nigdy w życiu ciebie nie uderzył...
- Jednak chciałeś to zrobić.
- Ale nie zrobiłem.
- Bo był obok nas twój brat.
- Zaufaj mi.
- Nie potrafię...
No jestem misiek!
OdpowiedzUsuńOj taaaam... Kate i to kochana rozumiem taka zemsta... Dobrze, że nie jestem na jego miejscu...Ha! To go załatwiła po całości. Minióweczka i te sprawy no nie powiem Miki chyba miał mokro w gaciach. Dobrze, że w pokoju była ich córeczka bo kto wie jak by się to skończyło ;)
Tsaaaa... Już mu wierze, że jest czysty. Nie wziął tablet to się upił no normalka. Dobija się do drzwi, bukiety kwiatów przynosi, błaga o przebaczenie? To jest jakiś chory klon faceta! Nie no sory ale musiałam jak se piwa naważył to teraz niech je wypije. Z takim czymś jak uzależnienie się walczy. Ciekawe co by było jakby nie było wtedy na korytarzu brata Michaela. Co on sobie wyobraża, że się uchleje, a Kate przyjmie go pod swoje skrzydła anioła? Ona za dobre serce.
Kate trzyma się dobrze nie no no nie mogę tak go potraktować? Tak skąpo się ubrać? Kobiety są mistrzyniami zemsty. Jej mama twierdzi, że dwa tygodnie to dużo? Dwa miesiące to dużo. Dwa tygodnie to są kolonie nad morzem, a nie separatka. Chociaż dla Michaela to jest wieczność. Najważniejsza jest rozmowa niech pogadają wytłumaczą sobie pewne sprawy i wszystko będzie cacy.
Jestem ciekawa co z tego wyniknie. Genialnie go udupiła. Wstawiaj mi tu następną, bo chcę dalej ja tak bardzo dalej chcę czytać, a w ogóle co tak krótko? Weny życzę duuużo weny ;)
Pozdrawiam:***
Hehehe xD Najlepiej pokazać facetowi kawałek ciała, kiedy jest on świadomy, że nie dostanie ani kawałeczka. :D Najlepsza motywacja. Może podziała. :D A jak nie to widłami przez łeb, jak się rozciągnie na ziemi jak długo to może wtedy coś dotrze do jego pustej mózgownicy. A może i jeszcze nie. xD
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział bardzo niecierpliwie. :D I pozdrawiam. :)
Witam! W końcu udało mi się zawitać.
OdpowiedzUsuńSuper, że Kate się nie daje, chociaż serce mi się kraja, bo czuję jak go kocha mocno, a ten dalej odwala manianę :/
I zgadzam się z You Are Not Alone - pokazać mu kawałek ciała, niech wie co traci przez swoją głupotę, tym bardziej, że z Kate gorąca kobieta!
Pozdrawiam! :)
Mike wyraźnie potrzebuje pomocy, by wyjść ze swojego uzależnienia. Sam, choćby chciał, nie da rady. No, ale Kate... Muszę przyznać, że nieźle wymyśliła 😁 Ubierze się atrakcyjnie i nie pozwoli mu się do niej dotknąć 😂 Najlepsza motywacja, by wziąć się w garść i rzucić te prochy 😉
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny <3