Nie mogę w to uwierzyć. Straciłem ją. Na zawsze. Moja Kate. Dlaczego? Dlaczego ona? Boże, czemu nie mogłeś zabrać kogoś innego? Czemu ona?
— Synku chodź. — Usłyszałem głos swojej matki. — Nie możesz non stop siedzieć w kościele. Przeziębisz się.
— Jeszcze trochę posiedzę — powiedziałem tępo wpatrując się w ołtarz. Łzy leciały mi ciurkiem po policzkach i brodzie. — To moja wina, rozumiesz? To moja wina, że ona nie żyje. Gdybym wcześniej zauważył...to...nie byłoby problemu... Ona...Ona by żyła.
— Michael...kochanie.
— Możesz mnie zostawić? — Odtrąciłem jej dłoń. Chciałem jeszcze trochę pobyć sam.
— Będę czekać na zewnątrz. — I wyszła i nastała cisza. Wpatrywałem się w obraz Matki Bożej i myślałem.
— Tato... — Po chwili usłyszałem głos mojej młodszej córki. Szybko wytarłem łzy i próbowałem zachować pozory normalności.
— Tak skarbie?
— Długo będziesz tutaj siedział?
— Jeszcze trochę.
— Ale chłopcy już zaczynają płakać. Chodź. Proszę cię.
— Tak już idę — mówiąc to wstałem i wyszedłem ze świątyni. Założyłem ciemne okulary, żeby nikt nie widział, że płakałem.
Cała rodzina stała już przy nagrobku. Nie wytrzymałem. Znowu zacząłem płakać. Moje dziecko stanęło przede mną i mocno mnie przytuliło.
— No już... Mama by nie chciała żebyś płakała. — Słyszałem jej pociągania noskiem. — No... Spokojnie mała. Nie płacz.
— Charlie chodź do cioci. — przy mnie stanęła JohVonnie. Moja przyrodnia siostra. Kate bardzo ją lubiła. Były przyjaciółkami. A czy ja ją lubię? Trudno powiedzieć. To nie jej wina, że mój ojciec był głupi i notorycznie zdradzał mamę.
— Idź do cioci. Mała... — Z trudem odkleiłem ją od siebie. — I nie płacz. Mama nie chciała żebyś płakała. Pamiętaj.
— A sam płaczesz! — krzyknęła oskarżycielskim tonem, ale posłusznie poszła do cioci.
*Forest Lawn, Gelndale, Kalifornia*
Godzina szesnasta. Parę godzin po pogrzebie.
Siedziałem przy grobie mojej żony. Dzieciaki i reszta rodziny pojechali już do domu. Byłem sam. Cmentarz był pusty, ani żywej duszy. Usiadłem na murawie, tuż przy płycie z imieniem i nazwiskiem mojej kobiety.
I jak ja sobie bez Ciebie poradzę co? — Powiedziałem. — Byłaś dla mnie ideałem. Byłaś moja, a ja twój.
Pamiętam jak byłaś strasznie zazdrosna o to, że byłem na imprezie i tańczyłem z Beyoncé, a nie z tobą. Byłaś wkurzona i nieco podpita, ale wyglądałaś słodko. Byłem głupi, że tak zrobiłem. Przepraszam. Byłem idiotą. Skończonym dupkiem i tchórzem jak to powiedziałaś. Nie powinienem był tego robić... Przepraszam. Tak. Przepraszam teraz, bo wtedy tego nie zrobiłem. Idiota.
Byłaś zła o teksty piosenek. Przepraszam że nie pisałem ich z myślą o tobie. Dupek.
Nigdy sobie nie wybaczę, że przeze mnie próbowałaś odebrać sobie życie. To jest tylko i wyłącznie moja wina. Nie dałem...nie chciałem sobie pomóc. Leki. Uzależnienie. Głupek. Byłem głupi dając się w to wciągnąć naiwnie wierząc ludziom.
Pamiętam jak byłaś zła. Wyrzucałaś wszystkie leki do kosza, a ja... A ja cię uderzyłem. Widziałem jak płakałaś. Chciałem przeprosić, ale uciekłaś. Wiem. Debil ze mnie. Myślałem tylko o sobie, a nie o rodzinie. Zaspokojenie własnych potrzeb było ważniejsze od was. Przepraszam. Tchórz.
Byłaś wkurzona o to, że bez twojej wiedzy pojechałem na imprezę do domu playboy'a. Przyjechałaś tam. Do dzisiaj pamiętam co miałaś na sobie. Byłem zazdrosny o to, że tańczyłaś z innymi facetami, a mnie ignorowałaś. W końcu nie wytrzymałem i podeszłem do ciebie. Piłaś wino zostawiając na kieliszku ślady czerwonej szminki. Powiedziałem co mi nie pasuje, ale na tobie nie zrobiło to wrażenia. Jedyne co zrobiłaś to popatrzyłaś na mnie przez krótką chwilę. Nadal piłaś trunek i chciałaś tańczyć z innymi. Powstrzymałem cię i zabrałem kielich z alkoholem. Zaczęłaś na mnie krzyczeć. W życiu nie usłyszałem od ciebie tylu skarg, niż wtedy. Zaczęliśmy się kłócić. Nie interesowało nas czy jesteśmy sami czy nie. Ty byłaś pijana a ja wkurwiony. W pewnym momencie zabrałem cię z dala od zgiełku. Bez słowa pozwoliłaś mi delektować się twoim idealnym ciałem. To chyba wtedy poczęliśmy bliźniaków. — Uśmiechąłem się. — Pamiętam jak ich rodziłaś w domu. Jedno z najwspanialszych wspomnień. Rodziłaś w domu na kanapie. Klęczałem obok ciebie i wycierałem pot z czoła. Wiele się nacierpiałaś, widziałem to. Sam też cierpiałem. Ściskałaś moją dłoń i krzyczałaś, a ja krzyczałem razem z tobą. A teraz? Cisza. Już więcej nie będziesz krzyczeć, nie powiesz, że mnie kochasz i nie będziesz karciła chłopaków za to, że dokuczają siostrze, a ja? Nie będę czuł twojego zapachu, nie obudzę się obok ciebie, nie dotknę cię... Kocham cię. Kochałem, kocham i będę kochał...
Pamiętam jak dowiedziałem się, że mam przyrodnią siostrę. Od razu się polubiłyście. A ja? Jaki miałem stosunek do niej? Od początku wiedziałaś, że ją nienawidziłem. Była powodem, dzięki któremu moi rodzice zaczęli myśleć o rozwodzie. Byłem na nią strasznie zły. Nie chciałem jej znać, ani widzieć. Pamiętam, jak się ostro o to pokłóciliśmy.
To dzięki tobie zacząłem o niej myśleć pozytywnie. Pokazałaś mi jaka ona jest naprawdę. Stałyście się przyjaciółkami, byłyście niemalże nierozłączne. Heh. Gdyby nie to, że mieszkałyście w innych miastach, spotykałybyście się codziennie.
Przepraszam za to, że nie chciałem abyś ukazała światowi swój głos. Był idealny. Mogłaś zrobić karierę, ale bałem się, że nie będziesz miała później czasu dla mnie, dla rodziny. Bałem się, że ludzie zrobią z tobą to samo, co ze mną. Bałem się, że będziesz poniewierana przez prasę mocniej, niż byłaś. Nie wiedziałem, że byłaś na to gotowa. Wiedziałaś co się może z tobą stać, jak wejdziesz w świat showbiznesu i muzyki. Nie wiem skąd i jak się o tym wszystkim dowiedziałaś.
Niedoceniłem cię wtedy. Wcześniej też ciebie nie doceniałem. Przepraszam.
Nosiłaś okulary. Wyglądałaś w nich jak pączek. Mój pączek w okularach. Nie lubiłaś ich, ale nosiłaś je dla mnie. Miały piękne ciemnoczerwone oprawki. Do tej pory są w miejscu, w którym ostatni raz je położyłaś.
Wszystko się zmieniło. Wszystko.
****
Jakiś czas później. Noc.
Jak zwykle ze snu zerwał mnie płacz dzieci. Powoli otworzyłem oczy, zapaliłem lampkę i wstałem. Wlokąc nogę za nogą udałem się do pokoju chłopaków.
— Mały, co się dzieje? — Wziąłem Juniora na ręce. Nie przestał płakać. — Koszmar ci się śnił? — Zaprzeczył ruchem głowy. — To co?
— Mama.— Mruknął cicho. — Tęsknię za nią...
— Skarbie...
— Tato?
— Tak kochanie?
— Czy mama kiedyś wróci?
— Mama nie wróci. — Do pokoju weszła Charlie. Usiadła na łóżku Juniora.
Młody słysząc słowa siostry zaczął jeszcze mocniej płakać.
— Dzięki za pomoc — syknąłem i wyszedłem z małym z pokoju, aby drugi z braci mógł spokojnie spać. — Masz zamiar tak tu siedzieć, czy raczysz się udać do swojego pokoju? — jedną ręką trzymałem dziecko, a drugą drzwi. Moja córka z głośnym hukiem zeszła z łóżka i jednocześnie budząc Brandona, wybiegła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami do swojego pokoju. — Boże... Zachowuje się jak własna matka... To co Junior? Będziesz dzisiaj spał ze mną?
— Ja też chcę — powiedział Brandon schodząc z łóżka.
— To chodź. — Złapałem go za rękę i całą dwójkę zabrałem do siebie. Kiedy wreszcie udało mi się ich ułożyć w swoim łóżku postanowiłem zejść na chwilę do kuchni. Idąc koło pokoju Charlie usłyszałem ciche chlipanie. Uchyliłem lekko drzwi. Moje dziecko siedziało naprzeciwko mnie na parapecie. Wszedłem, zamykając cicho za sobą drzwi.
— Mamo... Dlaczego tata tak się zachowuje? Co chwila na mnie krzyczy, mam kary za coś, czego nie zrobiłam — mała schowała twarz w dłoniach. — cokolwiek nie zrobię, jest źle. — Powiedziała stłumionym głosem. — Powiedziałam prawdę, był zły, trochę nakłamałam, też był zły. Zawsze jak miałam jakiś problem, mówił że nie ma czasu, porozmawia ze mną później. Nie wie, że mam bielactwo. Nie wie, że ludzie ze szkoły się ze mnie śmieją i wyzywają od krów, bo widzą białe plamy na brzuchu. Co ja mam zrobić? Co zrobić, żeby wreszcie zaczął mnie kochać?
"Boże... Co ja zrobiłem. Jestem najgorszym ojcem. Nie pomyślałem, że mogę ją zranić. W ogóle o niej nie myślałem. Moja mała..." Byłem czerwony ze wstydu jak piwonia. Tak. Wstydziłem się swojego zachowania. Po cichu podeszłem bliżej. Nadal mnie nie zauważyła.
Zeszła z parapetu i spojrzała się na mnie, po czym zawstydzona spuściła głowę.
— Słyszałeś.
— Wszystko.
— To jaką teraz dostanę karę?
— Przepraszam.
— Co?
— Przepraszam.
****
Więc no... Ten... Trochę się naczekaliscie na nową notkę, ale chciałam, żeby była bardziej dopracowana (chociaż i tak wiem, że nie jest.) Mało słów, bo brak weny trochę doskwierał. Nie wiem czy to będzie kontynuowane. Tak bez Kate to trochę nudne, ale sami oceńcie.
— Synku chodź. — Usłyszałem głos swojej matki. — Nie możesz non stop siedzieć w kościele. Przeziębisz się.
— Jeszcze trochę posiedzę — powiedziałem tępo wpatrując się w ołtarz. Łzy leciały mi ciurkiem po policzkach i brodzie. — To moja wina, rozumiesz? To moja wina, że ona nie żyje. Gdybym wcześniej zauważył...to...nie byłoby problemu... Ona...Ona by żyła.
— Michael...kochanie.
— Możesz mnie zostawić? — Odtrąciłem jej dłoń. Chciałem jeszcze trochę pobyć sam.
— Będę czekać na zewnątrz. — I wyszła i nastała cisza. Wpatrywałem się w obraz Matki Bożej i myślałem.
— Tato... — Po chwili usłyszałem głos mojej młodszej córki. Szybko wytarłem łzy i próbowałem zachować pozory normalności.
— Tak skarbie?
— Długo będziesz tutaj siedział?
— Jeszcze trochę.
— Ale chłopcy już zaczynają płakać. Chodź. Proszę cię.
— Tak już idę — mówiąc to wstałem i wyszedłem ze świątyni. Założyłem ciemne okulary, żeby nikt nie widział, że płakałem.
Cała rodzina stała już przy nagrobku. Nie wytrzymałem. Znowu zacząłem płakać. Moje dziecko stanęło przede mną i mocno mnie przytuliło.
— No już... Mama by nie chciała żebyś płakała. — Słyszałem jej pociągania noskiem. — No... Spokojnie mała. Nie płacz.
— Charlie chodź do cioci. — przy mnie stanęła JohVonnie. Moja przyrodnia siostra. Kate bardzo ją lubiła. Były przyjaciółkami. A czy ja ją lubię? Trudno powiedzieć. To nie jej wina, że mój ojciec był głupi i notorycznie zdradzał mamę.
— Idź do cioci. Mała... — Z trudem odkleiłem ją od siebie. — I nie płacz. Mama nie chciała żebyś płakała. Pamiętaj.
— A sam płaczesz! — krzyknęła oskarżycielskim tonem, ale posłusznie poszła do cioci.
*Forest Lawn, Gelndale, Kalifornia*
Godzina szesnasta. Parę godzin po pogrzebie.
Siedziałem przy grobie mojej żony. Dzieciaki i reszta rodziny pojechali już do domu. Byłem sam. Cmentarz był pusty, ani żywej duszy. Usiadłem na murawie, tuż przy płycie z imieniem i nazwiskiem mojej kobiety.
I jak ja sobie bez Ciebie poradzę co? — Powiedziałem. — Byłaś dla mnie ideałem. Byłaś moja, a ja twój.
Pamiętam jak byłaś strasznie zazdrosna o to, że byłem na imprezie i tańczyłem z Beyoncé, a nie z tobą. Byłaś wkurzona i nieco podpita, ale wyglądałaś słodko. Byłem głupi, że tak zrobiłem. Przepraszam. Byłem idiotą. Skończonym dupkiem i tchórzem jak to powiedziałaś. Nie powinienem był tego robić... Przepraszam. Tak. Przepraszam teraz, bo wtedy tego nie zrobiłem. Idiota.
Byłaś zła o teksty piosenek. Przepraszam że nie pisałem ich z myślą o tobie. Dupek.
Nigdy sobie nie wybaczę, że przeze mnie próbowałaś odebrać sobie życie. To jest tylko i wyłącznie moja wina. Nie dałem...nie chciałem sobie pomóc. Leki. Uzależnienie. Głupek. Byłem głupi dając się w to wciągnąć naiwnie wierząc ludziom.
Pamiętam jak byłaś zła. Wyrzucałaś wszystkie leki do kosza, a ja... A ja cię uderzyłem. Widziałem jak płakałaś. Chciałem przeprosić, ale uciekłaś. Wiem. Debil ze mnie. Myślałem tylko o sobie, a nie o rodzinie. Zaspokojenie własnych potrzeb było ważniejsze od was. Przepraszam. Tchórz.
Byłaś wkurzona o to, że bez twojej wiedzy pojechałem na imprezę do domu playboy'a. Przyjechałaś tam. Do dzisiaj pamiętam co miałaś na sobie. Byłem zazdrosny o to, że tańczyłaś z innymi facetami, a mnie ignorowałaś. W końcu nie wytrzymałem i podeszłem do ciebie. Piłaś wino zostawiając na kieliszku ślady czerwonej szminki. Powiedziałem co mi nie pasuje, ale na tobie nie zrobiło to wrażenia. Jedyne co zrobiłaś to popatrzyłaś na mnie przez krótką chwilę. Nadal piłaś trunek i chciałaś tańczyć z innymi. Powstrzymałem cię i zabrałem kielich z alkoholem. Zaczęłaś na mnie krzyczeć. W życiu nie usłyszałem od ciebie tylu skarg, niż wtedy. Zaczęliśmy się kłócić. Nie interesowało nas czy jesteśmy sami czy nie. Ty byłaś pijana a ja wkurwiony. W pewnym momencie zabrałem cię z dala od zgiełku. Bez słowa pozwoliłaś mi delektować się twoim idealnym ciałem. To chyba wtedy poczęliśmy bliźniaków. — Uśmiechąłem się. — Pamiętam jak ich rodziłaś w domu. Jedno z najwspanialszych wspomnień. Rodziłaś w domu na kanapie. Klęczałem obok ciebie i wycierałem pot z czoła. Wiele się nacierpiałaś, widziałem to. Sam też cierpiałem. Ściskałaś moją dłoń i krzyczałaś, a ja krzyczałem razem z tobą. A teraz? Cisza. Już więcej nie będziesz krzyczeć, nie powiesz, że mnie kochasz i nie będziesz karciła chłopaków za to, że dokuczają siostrze, a ja? Nie będę czuł twojego zapachu, nie obudzę się obok ciebie, nie dotknę cię... Kocham cię. Kochałem, kocham i będę kochał...
Pamiętam jak dowiedziałem się, że mam przyrodnią siostrę. Od razu się polubiłyście. A ja? Jaki miałem stosunek do niej? Od początku wiedziałaś, że ją nienawidziłem. Była powodem, dzięki któremu moi rodzice zaczęli myśleć o rozwodzie. Byłem na nią strasznie zły. Nie chciałem jej znać, ani widzieć. Pamiętam, jak się ostro o to pokłóciliśmy.
To dzięki tobie zacząłem o niej myśleć pozytywnie. Pokazałaś mi jaka ona jest naprawdę. Stałyście się przyjaciółkami, byłyście niemalże nierozłączne. Heh. Gdyby nie to, że mieszkałyście w innych miastach, spotykałybyście się codziennie.
Przepraszam za to, że nie chciałem abyś ukazała światowi swój głos. Był idealny. Mogłaś zrobić karierę, ale bałem się, że nie będziesz miała później czasu dla mnie, dla rodziny. Bałem się, że ludzie zrobią z tobą to samo, co ze mną. Bałem się, że będziesz poniewierana przez prasę mocniej, niż byłaś. Nie wiedziałem, że byłaś na to gotowa. Wiedziałaś co się może z tobą stać, jak wejdziesz w świat showbiznesu i muzyki. Nie wiem skąd i jak się o tym wszystkim dowiedziałaś.
Niedoceniłem cię wtedy. Wcześniej też ciebie nie doceniałem. Przepraszam.
Nosiłaś okulary. Wyglądałaś w nich jak pączek. Mój pączek w okularach. Nie lubiłaś ich, ale nosiłaś je dla mnie. Miały piękne ciemnoczerwone oprawki. Do tej pory są w miejscu, w którym ostatni raz je położyłaś.
Wszystko się zmieniło. Wszystko.
****
Jakiś czas później. Noc.
Jak zwykle ze snu zerwał mnie płacz dzieci. Powoli otworzyłem oczy, zapaliłem lampkę i wstałem. Wlokąc nogę za nogą udałem się do pokoju chłopaków.
— Mały, co się dzieje? — Wziąłem Juniora na ręce. Nie przestał płakać. — Koszmar ci się śnił? — Zaprzeczył ruchem głowy. — To co?
— Mama.— Mruknął cicho. — Tęsknię za nią...
— Skarbie...
— Tato?
— Tak kochanie?
— Czy mama kiedyś wróci?
— Mama nie wróci. — Do pokoju weszła Charlie. Usiadła na łóżku Juniora.
Młody słysząc słowa siostry zaczął jeszcze mocniej płakać.
— Dzięki za pomoc — syknąłem i wyszedłem z małym z pokoju, aby drugi z braci mógł spokojnie spać. — Masz zamiar tak tu siedzieć, czy raczysz się udać do swojego pokoju? — jedną ręką trzymałem dziecko, a drugą drzwi. Moja córka z głośnym hukiem zeszła z łóżka i jednocześnie budząc Brandona, wybiegła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami do swojego pokoju. — Boże... Zachowuje się jak własna matka... To co Junior? Będziesz dzisiaj spał ze mną?
— Ja też chcę — powiedział Brandon schodząc z łóżka.
— To chodź. — Złapałem go za rękę i całą dwójkę zabrałem do siebie. Kiedy wreszcie udało mi się ich ułożyć w swoim łóżku postanowiłem zejść na chwilę do kuchni. Idąc koło pokoju Charlie usłyszałem ciche chlipanie. Uchyliłem lekko drzwi. Moje dziecko siedziało naprzeciwko mnie na parapecie. Wszedłem, zamykając cicho za sobą drzwi.
— Mamo... Dlaczego tata tak się zachowuje? Co chwila na mnie krzyczy, mam kary za coś, czego nie zrobiłam — mała schowała twarz w dłoniach. — cokolwiek nie zrobię, jest źle. — Powiedziała stłumionym głosem. — Powiedziałam prawdę, był zły, trochę nakłamałam, też był zły. Zawsze jak miałam jakiś problem, mówił że nie ma czasu, porozmawia ze mną później. Nie wie, że mam bielactwo. Nie wie, że ludzie ze szkoły się ze mnie śmieją i wyzywają od krów, bo widzą białe plamy na brzuchu. Co ja mam zrobić? Co zrobić, żeby wreszcie zaczął mnie kochać?
"Boże... Co ja zrobiłem. Jestem najgorszym ojcem. Nie pomyślałem, że mogę ją zranić. W ogóle o niej nie myślałem. Moja mała..." Byłem czerwony ze wstydu jak piwonia. Tak. Wstydziłem się swojego zachowania. Po cichu podeszłem bliżej. Nadal mnie nie zauważyła.
Zeszła z parapetu i spojrzała się na mnie, po czym zawstydzona spuściła głowę.
— Słyszałeś.
— Wszystko.
— To jaką teraz dostanę karę?
— Przepraszam.
— Co?
— Przepraszam.
****
Więc no... Ten... Trochę się naczekaliscie na nową notkę, ale chciałam, żeby była bardziej dopracowana (chociaż i tak wiem, że nie jest.) Mało słów, bo brak weny trochę doskwierał. Nie wiem czy to będzie kontynuowane. Tak bez Kate to trochę nudne, ale sami oceńcie.
O jprld zabiłaś Kate. Jak mogłaś?! O.O :'(
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to Hej!
Całość zajebiście napisana, bardzo fajny ten shot.
Szkoda mi głównej bohaterki, ale cóż życie jest brutalne i tak musiało być.
Myślę,że Michael nie powinien przez utratę żony karać Charlie. Rozumiem,że śmierć Kate nim wstrząsnęła,ale kurwa dzieci jeszcze bardziej przeżywają śmierć matki, a ten mondry jeszcze bardziej je dołuję. Nobel dla Mike'a za debilizm.
Teraz kolejna część układanki czyli Charlie, szkoda mi też dziołchy. Nie fajnie,że odziedziczyła po tacie chorobę, ale mam nadzieję,że poradzi sobie z chorobą.
Ja już będę spadać. Życzę dużo weny na dalsze pisanie.
Pozdrawiam <3
Ja się tak nie bawię!!!
OdpowiedzUsuńTo jest skandal. Jak mogłaś.zagrać na moicj uczuciach co? Chociaż przy pierwszych kilku zdaniach miałam zawiasa i próbowałam bezskutecznie przetworzyć informacje... To i tak jestem naburmuszona. Czekolada tu nawet nie pomoże! No bo jak? Jak mogłaś ją zabić. Fajnie się bawiłaś nie? Najpierw zabijamy główną bohaterkę, a później psychicznie wykańczamy jej rodzinę. Świetnie. Chodź po Jacksonie spodziewałam się czegoś więcej?... To jest zaskakujące, że mówiąc do nagrobka zbiera nam się na takie wyznania. No jakby wcześniej nie możnabyło czegoś zmienić. Porozmawiać. Cokolwiek. A później jest za późno. Jak tutaj. Nie wiem co jest gorsze. Wydaje mi się, że najbardziej cierpią na tym dzieci. Straciły matkę, a teraz powoli tracą ojca. To smutne. Tak cholernie smutne i dobijające.
Szczerze chciałbym przeczytać cd tego, ale naprawdę nie wiem czego możnaby się jeszcze spodziewać. Wgl co wymyślisz. Bo teraz masz cholernie ciężki orzech do zaryzienia...
Mniejsza z tym życzę weny. Bardzo dużo weny, czasu i czego tam chcesz. Dopowiedz sobie.
Pozdrawiam ;***
PS. Czekam z niecierpliwością na nexta oczywiście xD
Hej!
OdpowiedzUsuńChcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie” – www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu. Pozdrawiam ciepło!
Ps. Przepraszam za spam, ale wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?
Ps. 2. Mimo że konkurs trwa do 31 lipca, można śmiało napisać krótkie opowiadanie. :)