Mała. Wstajemy. — poczułam, jak Michael zaczyna całować moje plecy.
Wydałam z siebie pomruk niezadowolenia i odwróciłam się w stronę męża.
— Michael... Jeszcze chcę pospać.
— Nie ma mowy. Wstawaj i to już!
— Spaadaj. Daj się człowiekowi wyspać. — zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, jak Michael całuje mnie w szyję. — Stop. Przestań.
— Nie. — zaczął mnie gryźć.
— Michael noooo...
— Co? — jego twarz pojawiła się nad moją. — Dobrze wiem,że to ci się podoba. — wymruczał.
— O nie. — odsunęłam jego twarz od swojej i usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Wyglądał, jakby przeszło przez niego istne tornado. Ciuchy leżały na podłodze, wszędzie było pełno pierza.
Co myśmy tutaj wyprawiali... O cholera... Ile będzie sprzątania...
— Ale tu bałagan...
— hmm... ciekawe kto to posprząta... — Napewno nie ja! Michael Jackson gosposia... W sumie to czemu nie? On by sprzątał, a ja bym odpoczywała...
— Ty, bo ja jadę po dziecko i resztę twoich rzeczy. — mówiąc to wstał i zaczął się ubierać.
No niee...
— Ale ja nie powiedziałam, że wracam do ciebie.
— Ty jeszcze nie wiesz, że wracasz. — zaczął chodzić po pokoju.
— Ech...jednak jeszcze sobie pośpię. — mruknęłam i ponownie się położyłam.
~*~
Godzinę później obudził mnie dziecięcy pisk. Otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku przykrywając się pościelą.
— Nie krzycz, bo obudzisz mamusię.
— Dzie mama?
— Śpi. Ej. Ej! Nie biegaj, bo się wywalisz! — usłyszałam głośny tupot — Mała no... Chodź tutaj!
— Mamamamamama!
— Nie wolno! — Charlie najwyraźniej stała już pod drzwiami pokoju. Ktoś otworzył drzwi i mała z impetem, omal się nie przywracając, wpadła do pomieszczenia.
— Widać, że to twoje dziecko Michael... Idealny odlew zrobiłeś, wiesz? Nie dosyć, że z buźki podobna do ciebie, to jeszcze ma twój charakterek. — mówiąc to, wzięłam córeczkę na kolana. Dziewczynka miała na sobie kolorową, grubą sukieneczkę z długimi rękawkami. Włoski miała zebrane w kitkę.
— Całą drogę wołała: mama mama! — mruknął siadając po drugiej stronie łóżka.
— Bo ona jest córeczką mamusi, nie? — Charlie przytaknęła. — Pewnie głodna jesteś. Powiedz tacie, żeby ci coś zrobił.
— Tata jeść.
— Już się robi. Chodź. Pójdziesz ze mną, a mamusia się w tym czasie ubierze. — wziął ode mnie małą i wyszedł. Wyszłam z łóżka i zaczęłam się powoli ubierać. Założyłam zwykły, gruby, biały sweter i długie, jeansowe spodnie.
Po kilku minutach weszłam do kuchni. Charlie siedziała na blacie, tuż przy lodówce, a Michael kursował od lodówki do kuchenki.
— Co robisz na śniadanie?
— Płatki na mleku... — mówiąc to wyjął z lodówki karton soku pomarańczowego.
— Pilnuj, żeby ci nie wykipiało. — podeszłam do córeczki. Usłyszałam znajomy syk.
— O nie. Tylko nie to... — pobiegł do kuchenki i wyłączył garnek.
— Mówiłam pilnuj... — wzięłam dziecko na ręce i usiadłam z nią przy stole.
— Nie wkurzaj mnie! — powiedział, rozkładając talerze, sztućce i nasypując płatki.
— No. Udało się. A teraz życzę wam smacznego. — usiadł obok mnie.
— Wiesz... Chciałabym zacząć pracować. — rzekłam, kiedy pierwsza łyżka śniadania wylądowała w ustach mojego dziecka.
To prawda. Chciałabym rozpocząć pracę, zacząć zarabiać własne pieniądze, nie brać od męża.
— Co. Nie ma mowy. To ja tutaj jestem od zarabiania pieniędzy. Nie zgadzam się. Nie będziesz pracować.
— Ale ja ciebie nie pytam o zgodę. — uśmiechnęłam się. — Ja tylko stwierdzam fakt.
— A ja oczywiście nie mam nic do powiedzenia, tak?
— Wiedziałam, że się nie zgodzisz...
— Moja żona nie będzie pracować...
— Lepiej nie kończ tego zdania. Ja ci dobrze radzę. Dwa dni temu widziałam przyklejoną kartkę na szybie pewnego baru. Ktoś szukał kelnerki. Rozmawiałam z szefem i dopiero od jutra mogę zaczynać.
— Nie...
— Zamknij się. — jak powiedziałam, tak zrobił. Nie odzywał się do mnie do końca posiłku.
*****
— Nie będziesz pracować. — mruknąłem myjąc talerze.
— Mylisz się. — powiedziała kobieta jednocześnie ścierając stół.
— Jak to będzie wyglądać? Żona Michaela Jacksona pracuje, bo mąż jej nie daje pieniędzy!
— Nie dramatyzuj. Dobrze wiesz, że chcę mieć własne pieniądze.
— Ale co ludzie powiedzą?
— Od kiedy ciebie interesuje to, co inni powiedzą? Myślałam, że masz w dupie to, co piszą o tobie...
— Bo mam. — przyznałem.
— Jak widać nie masz, skoro bardziej ciebie interesują słowa innych, niż dobro własnej żony!
— Dobra. Nie unoś się tak. Chciałem tylko wyrazić swoje zdanie — włożyłem naczynia do suszarki.
— Wyrazić swoje zdanie? Wyglądało to tak, jakbyś próbował mi wmówić, żebym zrezygnowała.
— Mała no... Proszę cię. Pomyśl jeszcze nad tym. Masz przecież pieniądze... — stanąłem za nią.
— Nie Michael. Ja już podjęłam decyzję — odwróciła się w moją stronę. — Dobrze wiesz, że jej nie zmienię.
*****
Witam. Dawno mnie nie było... W sumie to nie wiem, co napisać. Ostatnio wiele się zmieniło w moim życiu, ale...co ja Wam będę się zwierzać. :) Dzisiaj mamy radosny dzień! Sto lat Michael!
Każdy wstawia zdjęcie Michaela z torem, a ja będę orginalna i wrzucę zdjęcie samego Michasia! :)
Wydałam z siebie pomruk niezadowolenia i odwróciłam się w stronę męża.
— Michael... Jeszcze chcę pospać.
— Nie ma mowy. Wstawaj i to już!
— Spaadaj. Daj się człowiekowi wyspać. — zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, jak Michael całuje mnie w szyję. — Stop. Przestań.
— Nie. — zaczął mnie gryźć.
— Michael noooo...
— Co? — jego twarz pojawiła się nad moją. — Dobrze wiem,że to ci się podoba. — wymruczał.
— O nie. — odsunęłam jego twarz od swojej i usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Wyglądał, jakby przeszło przez niego istne tornado. Ciuchy leżały na podłodze, wszędzie było pełno pierza.
Co myśmy tutaj wyprawiali... O cholera... Ile będzie sprzątania...
— Ale tu bałagan...
— hmm... ciekawe kto to posprząta... — Napewno nie ja! Michael Jackson gosposia... W sumie to czemu nie? On by sprzątał, a ja bym odpoczywała...
— Ty, bo ja jadę po dziecko i resztę twoich rzeczy. — mówiąc to wstał i zaczął się ubierać.
No niee...
— Ale ja nie powiedziałam, że wracam do ciebie.
— Ty jeszcze nie wiesz, że wracasz. — zaczął chodzić po pokoju.
— Ech...jednak jeszcze sobie pośpię. — mruknęłam i ponownie się położyłam.
~*~
Godzinę później obudził mnie dziecięcy pisk. Otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku przykrywając się pościelą.
— Nie krzycz, bo obudzisz mamusię.
— Dzie mama?
— Śpi. Ej. Ej! Nie biegaj, bo się wywalisz! — usłyszałam głośny tupot — Mała no... Chodź tutaj!
— Mamamamamama!
— Nie wolno! — Charlie najwyraźniej stała już pod drzwiami pokoju. Ktoś otworzył drzwi i mała z impetem, omal się nie przywracając, wpadła do pomieszczenia.
— Widać, że to twoje dziecko Michael... Idealny odlew zrobiłeś, wiesz? Nie dosyć, że z buźki podobna do ciebie, to jeszcze ma twój charakterek. — mówiąc to, wzięłam córeczkę na kolana. Dziewczynka miała na sobie kolorową, grubą sukieneczkę z długimi rękawkami. Włoski miała zebrane w kitkę.
— Całą drogę wołała: mama mama! — mruknął siadając po drugiej stronie łóżka.
— Bo ona jest córeczką mamusi, nie? — Charlie przytaknęła. — Pewnie głodna jesteś. Powiedz tacie, żeby ci coś zrobił.
— Tata jeść.
— Już się robi. Chodź. Pójdziesz ze mną, a mamusia się w tym czasie ubierze. — wziął ode mnie małą i wyszedł. Wyszłam z łóżka i zaczęłam się powoli ubierać. Założyłam zwykły, gruby, biały sweter i długie, jeansowe spodnie.
Po kilku minutach weszłam do kuchni. Charlie siedziała na blacie, tuż przy lodówce, a Michael kursował od lodówki do kuchenki.
— Co robisz na śniadanie?
— Płatki na mleku... — mówiąc to wyjął z lodówki karton soku pomarańczowego.
— Pilnuj, żeby ci nie wykipiało. — podeszłam do córeczki. Usłyszałam znajomy syk.
— O nie. Tylko nie to... — pobiegł do kuchenki i wyłączył garnek.
— Mówiłam pilnuj... — wzięłam dziecko na ręce i usiadłam z nią przy stole.
— Nie wkurzaj mnie! — powiedział, rozkładając talerze, sztućce i nasypując płatki.
— No. Udało się. A teraz życzę wam smacznego. — usiadł obok mnie.
— Wiesz... Chciałabym zacząć pracować. — rzekłam, kiedy pierwsza łyżka śniadania wylądowała w ustach mojego dziecka.
To prawda. Chciałabym rozpocząć pracę, zacząć zarabiać własne pieniądze, nie brać od męża.
— Co. Nie ma mowy. To ja tutaj jestem od zarabiania pieniędzy. Nie zgadzam się. Nie będziesz pracować.
— Ale ja ciebie nie pytam o zgodę. — uśmiechnęłam się. — Ja tylko stwierdzam fakt.
— A ja oczywiście nie mam nic do powiedzenia, tak?
— Wiedziałam, że się nie zgodzisz...
— Moja żona nie będzie pracować...
— Lepiej nie kończ tego zdania. Ja ci dobrze radzę. Dwa dni temu widziałam przyklejoną kartkę na szybie pewnego baru. Ktoś szukał kelnerki. Rozmawiałam z szefem i dopiero od jutra mogę zaczynać.
— Nie...
— Zamknij się. — jak powiedziałam, tak zrobił. Nie odzywał się do mnie do końca posiłku.
*****
— Nie będziesz pracować. — mruknąłem myjąc talerze.
— Mylisz się. — powiedziała kobieta jednocześnie ścierając stół.
— Jak to będzie wyglądać? Żona Michaela Jacksona pracuje, bo mąż jej nie daje pieniędzy!
— Nie dramatyzuj. Dobrze wiesz, że chcę mieć własne pieniądze.
— Ale co ludzie powiedzą?
— Od kiedy ciebie interesuje to, co inni powiedzą? Myślałam, że masz w dupie to, co piszą o tobie...
— Bo mam. — przyznałem.
— Jak widać nie masz, skoro bardziej ciebie interesują słowa innych, niż dobro własnej żony!
— Dobra. Nie unoś się tak. Chciałem tylko wyrazić swoje zdanie — włożyłem naczynia do suszarki.
— Wyrazić swoje zdanie? Wyglądało to tak, jakbyś próbował mi wmówić, żebym zrezygnowała.
— Mała no... Proszę cię. Pomyśl jeszcze nad tym. Masz przecież pieniądze... — stanąłem za nią.
— Nie Michael. Ja już podjęłam decyzję — odwróciła się w moją stronę. — Dobrze wiesz, że jej nie zmienię.
*****
Witam. Dawno mnie nie było... W sumie to nie wiem, co napisać. Ostatnio wiele się zmieniło w moim życiu, ale...co ja Wam będę się zwierzać. :) Dzisiaj mamy radosny dzień! Sto lat Michael!
Każdy wstawia zdjęcie Michaela z torem, a ja będę orginalna i wrzucę zdjęcie samego Michasia! :)